Kesz to PET ukryty w sąsiedztwie drzewa. Zawiera logbook, w którym - szanowni keszerzy - własnoręcznym podpisem potwierdzacie, iż na własne uszy i oczy zapoznaliście się z legendą tego miejsca.
„Legendy z Góry i okolic” to seria keszy poświęconych podaniom, opowieściom i miejscom legendarnym związanym z miejscowościami powiatu górowskiego. Do tej pory zarówno Góra jak i jej okolica pozostawała białą plamą na geokeszerskiej mapie ale okazuje się, że ma się czym pochwalić - również przed geokeszerską bracią. „Legendy” wraz z inną serią („Zapomniane Perły”), postarają się tą białą plamę wypełnić. W zebranych podaniach pochodzących z okolicznych miejscowości przeplatają się nietypowe i tragiczne życiorysy, paniczne lęki, siły tajemne, nienawiść czy wielka miłość. I nie ważne ile w danej opowieści jest z prawdy a ile z fikcji, czy to, że niektóre z nich trącają „myszką” lub trzeba je traktować z przymrużeniem oka. Istotne jest, że przetrwały w pamięci potomnych do dziś i choćby z tego względu warto je przytoczyć jako integralną cześć historii regionu. Niech przyciągają i „straszą” małych, może też pobudzą do refleksji, a starszych niech zapraszają do zapoznania się z wybranymi, zapomnianymi niejednokrotnie już miejscami. Tak więc znacie? Nie? To przeczytajcie…
Nieopodal Karowa, blisko tamtejszego pałacu, przy polnej drodze, stoi bardzo stary dąb. Imponujący pomnik przyrody. Wygląda na uschnięty. Na wiosnę nie wydaje liści, ale przeprowadzone nań badania dendrologiczne dowiodły czego innego. Drzewo w środku żyje!
Co z nim nie tak? Chyba diabeł jeden wie… Dosłownie i w przenośni. Dawniej miejscowi mówili o nim nie inaczej jak o „przeklętym drzewie”. Miało ono przynosić na ludzi różne choroby, które - zdarzało się - kończyły się również śmiercią. Wszystko zaczęło się całe lata temu od zbierania na opał przez miejscowych opadłych z drzewa gałęzi. Zabierano je by palić nimi w piecu podobnie jak i drewnem pozyskanym z wielu innych okolicznych drzew. Jednakże nieszczęśnicy, którzy palili tą właśnie dębinę w niedługim czasie chorowali lub umierali. Nim się zorientowano z czym „związana” jest fala chorób i zgonów drzewo zebrało swoje żniwo... Widać wystarczająco obfite, bo do dzisiaj miejscowi odnoszą się do tego drzewa z rezerwą, opowiadając o jego niezwykłych „możliwościach”. Dąb zwykle otoczony jest niskim ogrodzeniem, ale ostatnio teren wokół niego był oczyszczany i płotek zdjęto. Ma ponownie powrócić na swoje miejsce. Obecnie nadal drzewo otaczają gęste chaszcze.
Legenda musi być przekonująca, gdyż nadal nikt nie kwapi się, aby zabierać ze sobą jego gałęzie. Mało tego, zrzucane przez wiatr konary ludzie podnoszą i odrzucają z powrotem w stronę drzewa, tak jak czyniono to przed laty. Nie wierzycie, zapytajcie miejscowych. Nikt nie kusi losu. Jak mówi przysłowie: „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Mimo wszystko odwiedźcie drzewo, nie tylko z powodu kesza. Naprawdę warto je zobaczyć.
Źródło:
Przeszłość w legendach zaklęta, Góra 2011, s. 55.