Kesz (bez certyfikatów!) to PET ukryty na podanych kordach. Wprawdzie omawiane, zapomniane kaplice otoczone są prowizoryczną siatką, ale w obu znajdują się wejścia na teren wewnętrzny skąd - z uszanowaniem miejsca - można bliżej im się przyjrzeć. Pojemnik zawiera logbook, w którym - drodzy keszerzy - własnoręcznym podpisem potwierdzacie, iż na własne uszy i oczy zapoznaliście się z legendą tego miejsca.
„Legendy z Góry i okolic” to seria keszy poświęconych podaniom, opowieściom i miejscom legendarnym związanym z miejscowościami powiatu górowskiego. Do tej pory zarówno Góra jak i jej okolica pozostawała białą plamą na geokeszerskiej mapie ale okazuje się, że ma się czym pochwalić - również przed geokeszerską bracią. „Legendy” wraz z inną serią („Zapomniane Perły”), postarają się tą białą plamę wypełnić. W zebranych podaniach pochodzących z okolicznych miejscowości przeplatają się nietypowe i tragiczne życiorysy, paniczne lęki, siły tajemne, nienawiść czy wielka miłość. I nie ważne ile w danej opowieści jest z prawdy a ile z fikcji, czy to, że niektóre z nich trącają „myszką” lub trzeba je traktować z przymrużeniem oka. Istotne jest, że przetrwały w pamięci potomnych do dziś i choćby z tego względu warto je przytoczyć jako integralną cześć historii regionu. Niech przyciągają i „straszą” małych, może też pobudzą do refleksji, a starszych niech zapraszają do zapoznania się z wybranymi, zapomnianymi niejednokrotnie już miejscami. Tak więc znacie? Nie? To przeczytajcie…
Kaplice, o których mowa znajdują się na skraju lasu, na wzgórku porośniętym krzakami przy drodze łączącej wieś Czeladź Wielką z Baranowicami. Obie miejscowości należały niegdyś do jednego majątku. Starsza z kaplic, neogotycka pochodząca z XIX w. została wzniesiona przez rodzinę von Rieben. Pochowano w niej Fryderyka (właściciela Czeladzi i Baranowic), jego synów: Adolfa (właściciela Ślubowa), Fryderyka i żonę Adolfa Eulalię. Wejście do niej zostało zamurowane. Druga z kaplic, klasycystyczna (bliższa drogi głównej), pochodzi z roku 1912. Ufundowała ją rodzina von Rieger. Strop się już w niej zapadł, ale na ścianach można zobaczyć jeszcze resztki polichromii.
Tyle fakty, a legenda? Otóż grobowce rodzinne nie zostały należycie uszanowane jako miejsca pochówku. Splądrowano je doszczętnie po wojnie szukając w nich kosztowności, a znajdujące się w nich szczątki ludzkie rozrzucono po wnętrzu kaplicy. Legenda głosi, że kiedy księżyc w pełni, kości zmarłych łączą się w postacie i wędrują po wzgórzu w poszukiwaniu sprawców zbezczeszczenia. Jedną z nich jest postać tajemniczej kobiety, cicho przemykająca wśród okalających kaplice drzew. Będą one tak krążyć dopóty, aż zaznają spokoju i zostaną na powrót z szacunkiem pochowane. Jak dotąd nie ma chętnych zarówno na rewizje pochówku jak i uporządkowanie obu kaplic.
Być może postać tej tajemniczej kobiety jest bohaterką z innej legendy mającej rodowód w Czeladzi Wielkiej. A opowiada ona właśnie o młodej dziewczynie... Znacie? Nie? To przeczytajcie, a wnioski wyciągnijcie sami...
Otóż, w dawnym majątku w Czeladzi Wielkiej urzędująca tam szlachecka rodzina miała dwójkę dzieci, starszą córkę i młodszego syna. Dziewczyna, wówczas młoda już panienka, starannie wykształcona szlachcianka, popełniła rzecz wówczas niewybaczalną. Zakochała się ze wzajemnością w młodym chłopcu, parobku, z przynależącego do majątku pobliskiego folwarku. Ze względu na potencjalny mezalians o związku nie mogło być nawet mowy. Młodzi nigdy by nie otrzymali zgody rodziców dziewczyny. Postanowili więc pewnej nocy spędzonej razem, że skoro w życiu doczesnym nie mogą być ze sobą, to przynajmniej będą razem po śmierci. Zdesperowani popełnili samobójstwo. Czy wzięli wcześniej potajemnie ślub i kto im go ewentualnie udzielił? Nie wiadomo. Ale pochowani ponoć zostali razem. We wspólnej dolnej krypcie w dwóch oddzielnych trumnach. W latach późniejszych rodzice dziewczyny spoczęli w krypcie górnej.
Przybyli na te tereny po II wojnie światowej repatrianci opowiadali, że widzieli trumnę panny młodej, która była od góry przeszklona, a sama panna młoda ubrana była w białą suknię ślubną z obrączką na palcu. Pochowano ją więc jako żonę, a obok niej spoczął jej pochodzący z gminu mąż.
O jaką kryptę chodziło? Tego legenda nie mówi. Czy młodzi spoczęli w podziemiach miejscowego kościoła? Mało prawdopodobne. Może w krypcie rodzinnej na którymś z cmentarzy: poewangelickim z 2 połowy XVI w. (dawniej istniał taki przy kościele); cmentarzu rodowym - ulokowanym na północny-zachód od wsi czy może właśnie w którejś z dwóch kaplic rodowych znajdujących się między Czeladzią a Baranowicami? Skłaniamy się właśnie ku tej ostatniej...
Źródło:
Przeszłość w legendach zaklęta, Góra 2011, s. 59.
Przewodnik Turystyczno-Krajoznawczy po Ziemi Górowskiej, Góra 2003, s. 38.